Ostatnio na IG możecie zobaczyć dużo podsumowań rocznych. Ja także takie zrobiłam, podzieliłam się z Wami zdjęciami z ubiegłego roku, miło było sobie przypomnieć o tych wszystkich wydarzeniach, które miały miejsce. Zdjęcia są cudowną pamiątką i za każdym z nich kryje się jakaś historia. Oglądając je uświadomiłam sobie, ile tak naprawdę się wydarzyło! Wraz z początkiem roku przywitaliśmy się z nową rzeczywistością i pierwszym w życiu lockdownem. Wszytsko się zmieniło, nowa sytuacja, mniej pracy, i tyle czasu, którego wcześniej nie było.
Kiedy rozpoczęliśmy pierwszą kwarantannę narodową, pracowałam mniej, w krótszym wymiarze godzin. Każdy z nas musiał wykorzystać jakoś ten okres. Wcześniej większość mojego czasu zajmowała mi praca, dosłownie nią żyłam. Wracałam z pracy, myślałam o pracy, dalej pracowałam, wszytsko kręciło się wokół niej. Kiedy tej pracy było mniej, zauważyłam, że tak naprawdę zapomniałam w tym wszytskim o sobie. Zależało mi na tym miejscu, ale moje podejście do obowiązków było nie zdrowe. Wtedy postanowiłam, że najwyższy czas rozgraniczyć pracę i dom. W wolnych chwilach mam przede wszytskim zdbać o siebie, spędzić czas z mężem, nauczyć się czegoś nowego czy przeczytać książkę. Niby łatwo mówić, ale jak potem wszystko wróci do normy, jak utrzymać ten zdrowy balans? Nie było łatwo, ale zauważyłam jak bardzo się relaksuję i wracam z podwójną energią, gdy mam ten czas na małe rzeczy, które sprawiają mi przyjemność.
Kolejną zmianą było moje podejście do sportu! Jeśli chodzi o jakiekolwiek sporty – jestem leniem. Na przykład na siłowni oglądam Netflixa, żeby nie myśleć o tym, że ćwiczę. A podnosząc ciężarki zamiast robić wdech i wydech – ziewam. Tak ze mną źle. Podczas kwarantanny próbowaliśmy z Faraonem różnych sportów. On jest bardzo aktywną osobą. Spacerowaliśmy, biegaliśmy, skakaliśmy na skakance, o dziwo było przyjemnie! Wtedy coś magicznie przestawiło się w moim myśleniu, że sport to nie jest jednak najgorsze zło świata i nawet może sprawiać satysfakcję. Dla mnie takim ogromnym sukcesem było przezwyciężenie wewnętrznego sportowego lenia, swoich słabości. Szło to w parze z lepszym samopoczuciem i z gubieniem kilogramów.
Trzecią, ale jedną z ważniejszych dla mnie zmian, było zrozumienie, że jest okej pytać o pomoc. To wcale nie oznacza, że jesteśy słabi, a to, że mamy siłę zmierzyć się z walką, która się w nas dzieje. Wtedy zdecydowałam się zapisać na terapię. Chciałam po prostu zrozumieć pewne mechanizmy. Na początku miałam duże wątpliwości, bo się wstydzę, dziwnie tak z kimś rozmawiać, a może jednak odwołam wizytę? Co ta Pani sobie o mnie pomyśli? Może się nad sobą użalam? W czasie pandemii wielu specjalistów otworzyło się na konsultacje online i z takiej opcji właśnie skorzytałam. Mimo wielu wątpliwości, trafiłam na bardzo dobrą terapeutkę. Idealny kompan do rozmów, a to jak wszystko w mojej głowie zaczęło się powli układać, było po prostu magiczne. Nigdy nie pomyślałabym, że kilka rozmów może tak wiele zmienić. A radość, gdy po każdym spotkaniu wychodzisz z większym zrozumieniem siebie, jest bezcenna. Myślę, że jeśli ten cały lockdown by się nie wydarzył zajęłoby mi wieki, aby wybrać się do specjalisty. W pewnym sensie ta sytuacja zmusiła mnie do spojrzenia w głąb siebie. Teraz już wiem, że nie warto czekać, zastanawiać się, tylko po prostu działać!
W moim życiu wydarzyło się kilka zmian, ale także piękna podróż, do kraju z którego pochodzi mój mąż, Egiptu. Wtedy pierwszy raz poznałam moją egipską rodzinę. Wcześniej znałam ich tylko z video rozmów, a zobaczenie ich w rzeczywistości wydawało się niewiarygodne. Stresowałam się przed tym urlopem, jak rodzina męża mnie przyjmie? Jak się okazało przyjęli mnie bardzo dobrze. Od pierwszych chwil czułam, że należę do tej rodziny, jestem ich częścią. Moja teściowa to wspaniała kobieta, dbała o mnie jak o swoją rodzoną córkę. Egipcjanie są bardzo gościnni, każdy starał się nas ugościć jak najlepiej, mam z tego wiele pięknych wspomnień i dodatkowych kilogramów. Jedzenie to nieodłączna część takich spotkań. Było dużo ludzi, jeszcz więcej śmiechu, pięknych widoków i wspomnień. Trochę kłotni, zgubione paszporty, wizyty w szpitalu, ale to wszystko przysłaniają te dobre chwile. Mimo, że nasz kalendarz był zapchany różnymi spotkaniami, mam wrażenie, że nigdy nie odpoczęłam tak jak tam. Miałam kilka tygodni totalnego relaksu, nie używałam telefonu, tylko podziwiałam ten inny dla mnie świat. Miałam czas, żeby się zresetować, wtedy też na poważnie zaczął we mnie kiełkować pomysł o pisaniu bloga, No i jestem!
Ten rok był wyzwaniem dla wielu z Nas, cały świat mierzył się z pandemią. Nasze życia zostały przewartościowane. Mimo to ja oceniam ten rok jako dobry. Udało mi się wprowadzić wiele zmian, które są inwestycją na lepszą przyszłość. Znalazłam nowe hobby, którym jest pisanie dla Was, poznałam wspaniałych ludzi. Mimo całego zła, wydarzyło się jeszcze więcej dobra. A Wam moi drodzy życzę dużo siły i zdrowia. <3
